Pozornie mały na zewnątrz, za to ogromny w środku. Palace Station wyglądem przypomina stację kolejową i pałacyk w XIX-wiecznym stylu w jednym. Stąd nazwa. Nad głównym wejściem wybudowano wieżyczkę z wielkim zegarem tarczowym, takim jakie zdobiły dawne dworce amerykańskie, czy europejskie. Wciąż jesteśmy w Nevadzie, w Las Vegas. Ale przenosimy się z mniej tłocznego "Stripu" na Sahara Avenue. To tutaj korporacja Station Casinos zainwestowała w jeden ze swoich obiektów. Początkowo powstał on jako, po prostu, "The Casino". Otworzył go w 1976 roku Frank Fertitta, były dyrektor generalny innego znanego hotelu w Mieście Grzechu - Fremontu.

Kasyno znane było w minionych dekadach przede wszystkim z popularnego salonu do gry w bingo. Dlatego przemianowano go na "Bingo Palace". Z czasem poszerzała się liczba ofert, ale hotel aż do teraźniejszości pozostał "Pałacem". Obecną architekturę zawdzięcza renowacji z połowy lat 80. To wtedy ośrodek ten został powiększony i przemodelowany na "dworzec kolejowy". Właściciele wpadli przy tym na pomysł, by ofertę skierować do mieszkańców Nevady. Rodzaje gier i jadłospis zostały dostosowane do ich potrzeb. Rozbudowano parking, a dla przybyszy z odleglejszych stron stanu wybudowano 21-piętrową wieżę hotelową, na tyłach kasyna. W hotelu mieści się nieco ponad tysiąc pokoi, natomiast kasyno przeznaczyło na swoje wyposażenie 7,8 tys. m2 powierzchni.

Fertitta z początkiem ostatniej dekady minionego stulecia notował już wielomilionowe zyski i dalej inwestował w zakupione tereny. Powiększała się liczba ofert i miejsc parkingowych. Chociaż Palace nie jest aż tak atrakcyjnym miejscem, jak najważniejsze obiekty Las Vegas, Paris, czy Belaggio, faktycznie podbił serca tubylców. Palace Station miał też swoje niezbyt przyjemne przygody. W 1992 roku kasyno zostało okradzione, a sześć lat potem w dach hotelu trafił piorun i wybuchł pożar. Na szczęście szybko został ugaszony.