Flagowym produktem Circus Circus Enterprises, jednego z wielu operatorów sieci hotelowych w USA, jest ośrodek o tej samej nazwie. Ulokowano go na słynnym bulwarze Las Vegas i szczyci się, że jest najbardziej karnawałowym obiektem w całym Mieście Grzechu. "Ostatki" trwają tu bez przerwy, a połączone są z różnego rodzaju występami cyrkowymi (jakżeby inaczej - nazwa zobowiązuje), wystawnymi balami i szeroko pojętą zabawą. Jest też wątek polski! W Circus Circus obowiązują nasze... tłuste czwartki. Można obżerać się pączkami do woli.

Miejsce to powstało dzięki zaangażowaniu Jaya Sarno, przed kilkoma dekadami znanego biznesmena, nałogowego karciarza. Co ciekawe, chociaż grał dużo i chętnie, sam uważał, że przedsiębiorstwo hotelowe może przetrwać w Las Vegas bez kasyna. Zmienił jednak zdanie i w 1966 roku, kiedy otwierał swój "Circus" wyposażył go... wyłącznie w salony do gier. Brak hotelu dawał się mocno we znaki całemu przedsięwzięciu, dlatego, by reanimować projekt potrzeba było dodatkowych 23 milionów dolarów (wcześniej zainwestował 15), by zapewnić gościom nocleg i wikt.

Sarno, jak kilku innych właścicieli różnego rodzaju obiektów w Las Vegas i Paradise, nie uniknął kilku skandali kryminalnych (miał powiązania z przestępczym światkiem), został także oskarżony o malwersacje podatkowe. W końcu nawał problemów zmusił go oraz współpracownika, Stanleya Mallina, do sprzedaży przybytku. W latach 70. sporo się tu zmieniło. Stopniowo coraz bardziej interesowały się wnętrzem kasyna wytwórnie filmowe. Nakręcono tutaj sceny (między innymi) do bondowskiego sequelu "Diamenty są wieczne" oraz do komedii "Austin Powers", czy "Kochanie, zwiększyłem dzieciaka". Romans Circusa z Hollywoodem skończył się na początku lat 90.

Oczywiście, najistotniejszą atrakcją jest temat tego miejsca. Są tu odpowiednio oświetlone neony, cyrkowe sale "balonowe" oraz park rozrywki Adventuredome, czyli coś jak nasze wesołe miasteczko, zwykle towarzyszące trupom cyrkowym.